Trzy miesiące od ostatniego postu...
Niby ten rok jeszcze trwa... a już mam go dosyć.
Tak ten rok jest... wyjątkowo wyjątkowy- nawet jak na mnie.
Po zamieszczeniu tutaj ostatniego posta dużo się wydarzyło... dużo się dzieje i dużo... tak dużo się pewnie jeszcze wydarzy.
Znowu zaczynam "kolejny" okres w moim życiu.
Od poniedziałku podpisuję nową umowę o pracę....
Kolejne wyzwania, niepewność i walka... walka z każdym dniem, z samą sobą, z ludźmi i... emocjami.
Tak, nad tym ostatnim chociaż muszę zacząć panować. Muszę !
Dalej trwam w tym męskim świecie, w męskiej branży....
I nie, nie jest to budowa- której czasami mi brakuje- ale... świat elektryków, kabli, podłączeń, napięć, projektów schematów- przez ani jedną sekundę mojego życia nie myślałam że wyląduje w takim miejscu.
Muszę zacząć wykorzystywać tę przewagę nad nimi. Zacząć wykorzystywać swoje atuty...
sobota, 21 listopada 2015
poniedziałek, 10 sierpnia 2015
Mam i ja.
Lubię nowinki techniczne, lubię bawić się sprzętem więc i windows być musiał.
Chociaż oczywiście nie obyło się bez wielu problemów, gdyż poza komputerem stacjonarnym (zrobionym raczej pod gry ;) )posiadam również 7' letniego laptopa który do dzisiaj służy mi za główne narzędzie (ten sentyment) a jako że nowe dwa laptopy z wyższej półki stoją na czterech kołach pod domem na wymianę sprzętu długo sobie pozwolić nie będę mogła. I tutaj również obudziła się moja choleryczna strona. Laptop został rozkręcony co do śrubki, wyczyszczony, dostał nową pastę pod procesor, kilka nowych śrubek z gwintami przyklejonymi na klej do obudowy- bo i obudowa juz dawno zaczęła się kruszyć.....
I wtedy można było zacząć myśleć o systemie.... Niestety lapka kupowałam na przełomie windows'a vista a 7' oczywiście darmowy update przegapiłam i trzeba było w windows 7 zainwestować....
Ale ok... windows jest, do 10' również dał się uaktualnić iii... tak działa ;D
I taaaak.... wiem o tej całej inwigilacji, szpiegowaniu, wnikaniu w upodobania itd. I szczerze? Mam to gdzieś. Mam maila na gmailu, korzystam z wujka google, i mam windows 10' niech sobie szpiegują, czytają moje maile, wchodzą na mojego fejsa mam to gdzieś, nie przeszkadza mi to, nie mam nic do ukrycia, konto w banku też mam puste więc no problem.
Nie będę się rozpisywać o tym co mi przeszkadza w nowym systemie, ale jest jedna rzecz przez którą chciałam go mieć również na dziadku/lapku. Ten design. Cholernie mi się spodobała od pierwszego wejrzenia ta tapeta, kolorystyka, pasek startowy.... po prostu się w nim zakochałam. I dlatego go mam. Tak.... jednak jestem kobietą ;D I to bardzo łatwą kobietą.... poleciałam na windowsa bo był ładny ... eh jakie to smutne.
I tak, też właśnie dotarło do mnie, że mogłam zostawić vistę i zmienić tylko tapetę ale cii ;)
piątek, 17 lipca 2015
zbiegi okoliczności
Znów wpadłam w ten dziwny wir.
Wydaje Ci się, że Twoje życie jest poukładane, normalne, spokojne.... a tu bum.
A kiedy już się z tym oswoisz jak zwykle, małe przypadki powodują, że zaczynasz się zastanawiać nad tym co z Tobą nie tak.
- Chcesz kupić buty, znajdujesz je. Wystawiony jest jeden a drugi...? Oczywiście, że ekspedientki go nie znajdą.
- Wysiadasz z auta, zabierasz tylko kartę. Wchodzisz do sklepu. Kupujesz piwo.... Oczywiście, że musisz się wrócić do auta po dokumenty, bo Pani ekspedientka upiera się, że nie masz 18 lat.
- Kupujesz kartkę na wesele, łapiesz deja vu, że tę kartkę właśnie kupiłaś, ale musiałaś potem kupić drugą bo ta Ci ostatecznie nie pasowała..... Oczywiście, że rano w dniu ślubu lecisz kupić kartkę, chociaż wiedziałaś, że tak będzie.
- Masz jechać 100 km, ale nijak Ci się nie chce... Ok, przekładasz wyjazd na następny dzień. Mama wymyśla, żeby zawieźć ją do dziadka... Oczywiście, że zaliczasz stłuczkę (że niby co się odwlecze to nie.... )
- Unikasz człowieka od dobrych dwóch tygodni. Jedziesz do Bolkowa, gdzie akurat jest Castel Party... Oczywiście, że trafiasz na tego gościa....
Spokój i opanowanie najlepszym doradcą...
Wydaje Ci się, że Twoje życie jest poukładane, normalne, spokojne.... a tu bum.
A kiedy już się z tym oswoisz jak zwykle, małe przypadki powodują, że zaczynasz się zastanawiać nad tym co z Tobą nie tak.
- Chcesz kupić buty, znajdujesz je. Wystawiony jest jeden a drugi...? Oczywiście, że ekspedientki go nie znajdą.
- Wysiadasz z auta, zabierasz tylko kartę. Wchodzisz do sklepu. Kupujesz piwo.... Oczywiście, że musisz się wrócić do auta po dokumenty, bo Pani ekspedientka upiera się, że nie masz 18 lat.
- Kupujesz kartkę na wesele, łapiesz deja vu, że tę kartkę właśnie kupiłaś, ale musiałaś potem kupić drugą bo ta Ci ostatecznie nie pasowała..... Oczywiście, że rano w dniu ślubu lecisz kupić kartkę, chociaż wiedziałaś, że tak będzie.
- Masz jechać 100 km, ale nijak Ci się nie chce... Ok, przekładasz wyjazd na następny dzień. Mama wymyśla, żeby zawieźć ją do dziadka... Oczywiście, że zaliczasz stłuczkę (że niby co się odwlecze to nie.... )
- Unikasz człowieka od dobrych dwóch tygodni. Jedziesz do Bolkowa, gdzie akurat jest Castel Party... Oczywiście, że trafiasz na tego gościa....
Spokój i opanowanie najlepszym doradcą...
wtorek, 7 lipca 2015
Kosztowne decyzje
Robiąc prawo jazdy- podchodziłam do niego jak do formalności.
Tak naprawdę nigdy nie dopuszczałam myśli, że będę kupować auto, jeździć samej... zawsze taka wizja mnie przerażała. A jak coś się zepsuje? A jak nagle mi padnie? A jak w coś wjadę?
Ale masz prawko i tak naprawdę boisz się wsiąść do auta.
Pierwsza jazda z ojcem i trauma do końca życia. Kolejny raz z facetem i myśl- "Boże jak jestem beznadziejna". I na co to komu? Niech sobie prowadzą auta, niech sobie klną na innych i niech się wkurzają, ja dziękuję, pojadę pociągiem. No ale....
No właśnie nastało ale. Idziesz na rozmowę o pracę i od razu pytania o prowadzenie auta.
-a ma Pani prawo jazdy?
-a jeździ Pani własnym autem?
-a jak Pani zareaguje jak będzie Pani musiała jechać 400 km?
No i masz babo placek. Oczywiście że nie mówi się prawdy, ale wewnętrzny głos Ci podpowiada- że jak wsadzą Cię w auto na parkingu i każą gdzieś jechać- jeszcze siedząc z Tobą w aucie.... AAAAA!
Dlatego nakręciłam się. Wymyśliłam sobie auto, i tak się stało. Trzy dni szukania, jedna jazda na oglądanie i cóż... również się stała panika AAAA! Nigdy nie jeżdżąc, trzeba było nowym nabytkiem dojechać do Wrocławia z Legnicy. No i co zrobisz?
Najważniejszy punkt programu- jedziesz za autem faceta? Nie panikuj. I najważniejsze nie rycz !
Jedziesz na następny dzień parę metrów z ojcem? Nie panikuj! Co z tego że się drze i robi Ci wielkie wywody na temat korzystania z biegów. Pamiętaj, że oni zawsze wiedzą lepiej, i zawsze monologi będą prawić. Nie rycz!
Dlatego cieszę się, że kupiłam je na siebie, i na siebie ubezpieczyłam. Wbrew pozorom znalazłam nawet taniego ubezpieczyciela, więc da się żyć.
Kiedyś słyszałam, że samochód i prawo jazdy zostało stworzone dla klasy średniej- żeby mogli uważać, że są fajni i niezależni. Może i prawda. Ale niestety wrocławskie realia prawie mnie do tego zakupu zmusiły.
Taaak, dorastam.
A w rzeczywistości? Po prostu w razie wyprowadzki będę mieć gdzie mieszkać ^^
O ile znajdę miejsce do parkowania.... heh.
Tak naprawdę nigdy nie dopuszczałam myśli, że będę kupować auto, jeździć samej... zawsze taka wizja mnie przerażała. A jak coś się zepsuje? A jak nagle mi padnie? A jak w coś wjadę?
Ale masz prawko i tak naprawdę boisz się wsiąść do auta.
Pierwsza jazda z ojcem i trauma do końca życia. Kolejny raz z facetem i myśl- "Boże jak jestem beznadziejna". I na co to komu? Niech sobie prowadzą auta, niech sobie klną na innych i niech się wkurzają, ja dziękuję, pojadę pociągiem. No ale....
No właśnie nastało ale. Idziesz na rozmowę o pracę i od razu pytania o prowadzenie auta.
-a ma Pani prawo jazdy?
-a jeździ Pani własnym autem?
-a jak Pani zareaguje jak będzie Pani musiała jechać 400 km?
No i masz babo placek. Oczywiście że nie mówi się prawdy, ale wewnętrzny głos Ci podpowiada- że jak wsadzą Cię w auto na parkingu i każą gdzieś jechać- jeszcze siedząc z Tobą w aucie.... AAAAA!
Dlatego nakręciłam się. Wymyśliłam sobie auto, i tak się stało. Trzy dni szukania, jedna jazda na oglądanie i cóż... również się stała panika AAAA! Nigdy nie jeżdżąc, trzeba było nowym nabytkiem dojechać do Wrocławia z Legnicy. No i co zrobisz?
Najważniejszy punkt programu- jedziesz za autem faceta? Nie panikuj. I najważniejsze nie rycz !
Jedziesz na następny dzień parę metrów z ojcem? Nie panikuj! Co z tego że się drze i robi Ci wielkie wywody na temat korzystania z biegów. Pamiętaj, że oni zawsze wiedzą lepiej, i zawsze monologi będą prawić. Nie rycz!
Dlatego cieszę się, że kupiłam je na siebie, i na siebie ubezpieczyłam. Wbrew pozorom znalazłam nawet taniego ubezpieczyciela, więc da się żyć.
Kiedyś słyszałam, że samochód i prawo jazdy zostało stworzone dla klasy średniej- żeby mogli uważać, że są fajni i niezależni. Może i prawda. Ale niestety wrocławskie realia prawie mnie do tego zakupu zmusiły.
Taaak, dorastam.
A w rzeczywistości? Po prostu w razie wyprowadzki będę mieć gdzie mieszkać ^^
O ile znajdę miejsce do parkowania.... heh.
poniedziałek, 22 czerwca 2015
natłok myśli, chaos w głowie
Znów długa przerwa....
Dlaczego?
Dlatego że natchnienie do pisania "mądrych" rzeczy istnieje w chwilach samotności i ciszy.
A tych ostatnio cholernie brakuje.
Wczoraj wracając z egzaminu o 8 rano, wzdłuż wrocławskich wałów po raz pierwszy od dawna poczułam wewnętrzny spokój.... Te puste ulice Wrocławia- tak rzadko puste.
Ilość przyrody, zwierząt, zapachów których na co dzień się w tym zapełnionym mieście nie widać.
To było coś wspaniałego.
Dlaczego na co dzień małe rzeczy tak rzadko nas cieszą. Dlaczego nie zauważamy tego co piękne?
Bo jesteśmy przytłoczeni "naszymi problemami". Jakby życie składało się tylko z tych problemów.
Źle wyglądam, nie mam się w co ubrać, nie wychodzę dzisiaj nigdzie bo mam pryszcza....
Co z tego że za parę dni te "aktualne" problemy zmienia się na inne, ale znowu będziesz mieć jakiś problem.
Pierdziel to.
Wyjdź na spacer, zostaw w domu słuchawki, telefon. Pójdź biegać i uśmiechaj się do wszystkich dookoła.
Żyj chwilą, miej gdzieś to że nie masz markowych butów, czy że biegasz w dresach z marketu.
Ubierz się, wsiądź do jakiegokolwiek tramwaju/autobusu i rusz na przygodę.
Siedzisz w domu? To nic, wstań ubierz się i pomaluj- nie musisz nigdzie wychodzić, ale wyglądaj ładnie, dla samej siebie. Czy tylko ja mam wtedy lepszy humor?
Dlaczego?
Dlatego że natchnienie do pisania "mądrych" rzeczy istnieje w chwilach samotności i ciszy.
A tych ostatnio cholernie brakuje.
Wczoraj wracając z egzaminu o 8 rano, wzdłuż wrocławskich wałów po raz pierwszy od dawna poczułam wewnętrzny spokój.... Te puste ulice Wrocławia- tak rzadko puste.
Ilość przyrody, zwierząt, zapachów których na co dzień się w tym zapełnionym mieście nie widać.
To było coś wspaniałego.
Dlaczego na co dzień małe rzeczy tak rzadko nas cieszą. Dlaczego nie zauważamy tego co piękne?
Bo jesteśmy przytłoczeni "naszymi problemami". Jakby życie składało się tylko z tych problemów.
Źle wyglądam, nie mam się w co ubrać, nie wychodzę dzisiaj nigdzie bo mam pryszcza....
Co z tego że za parę dni te "aktualne" problemy zmienia się na inne, ale znowu będziesz mieć jakiś problem.
Pierdziel to.
Wyjdź na spacer, zostaw w domu słuchawki, telefon. Pójdź biegać i uśmiechaj się do wszystkich dookoła.
Żyj chwilą, miej gdzieś to że nie masz markowych butów, czy że biegasz w dresach z marketu.
Ubierz się, wsiądź do jakiegokolwiek tramwaju/autobusu i rusz na przygodę.
Siedzisz w domu? To nic, wstań ubierz się i pomaluj- nie musisz nigdzie wychodzić, ale wyglądaj ładnie, dla samej siebie. Czy tylko ja mam wtedy lepszy humor?
sobota, 2 maja 2015
"Kolekcjoner" John Flowes
Moja pierwsza od dosyć długiego czasu książka w której zatraciłam się bezgranicznie na dwa dni.
Pomimo oklepanego tytułu, niezbyt atrakcyjnie wyglądającej okładki- coś sprawiło, że po nią sięgnęłam. Wystarczył przeczytany opis z tyłu książki i przekartkowanie paru stron...
I to był bardzo trafny wybór.
Gatunek: Dramat, Horror, Dreszczowiec
Jest to książka napisana w 1963r. jednak o tematyce która również dzisiaj jest na czasie.
Wciągająca od pierwszych stron historia mężczyzny- pisana w pierwszej osobie- o jego miłości do kobiety której nie zna. Od platonicznego uczucia, które rozwijane w jego głowie zatraca go, prowadząc do porwania dziewczyny, zamknięcia jej w piwnicy, aż do tragicznego końca....
Przez pierwszą połowę książki poznajemy porywacza. Zarówno jego uczucie, tok postępowania oraz przygotowania do całego przedsięwzięcia. Dzięki pisaniu w pierwszej osobie, odbiorca nie neguje jego postępowania. Wręcz przeciwnie- jesteśmy w stanie odczytać dlaczego tak postąpił....
W najbardziej kulminacyjnym momencie- zmienia się narrator. Docieramy do pamiętnika dziewczyny- poznając przy tym jej odczucia oraz wyjaśnienie takiego- a nie innego postępowania.
Same dialogi pomiędzy bohaterami- odczytywane z obu postaci- dają nam wiele do myślenia.
Sama zaczęłam żałować, że nie miałam tej książki wcześniej w rękach.
Dzięki "doświadczeniu" zawartemu w książce (i nie, nie chodzi mi o samo porwanie ;) ) dostajemy możliwość wykorzystania go w życiu codziennym- zwłaszcza w relacjach damsko-męskich.
Naprawdę godna polecenia nawet pod względem psychologicznym, chociaż jako dreszczowiec... też jest niezła ;)
Pomimo oklepanego tytułu, niezbyt atrakcyjnie wyglądającej okładki- coś sprawiło, że po nią sięgnęłam. Wystarczył przeczytany opis z tyłu książki i przekartkowanie paru stron...
I to był bardzo trafny wybór.
Gatunek: Dramat, Horror, Dreszczowiec
Jest to książka napisana w 1963r. jednak o tematyce która również dzisiaj jest na czasie.
Wciągająca od pierwszych stron historia mężczyzny- pisana w pierwszej osobie- o jego miłości do kobiety której nie zna. Od platonicznego uczucia, które rozwijane w jego głowie zatraca go, prowadząc do porwania dziewczyny, zamknięcia jej w piwnicy, aż do tragicznego końca....
Przez pierwszą połowę książki poznajemy porywacza. Zarówno jego uczucie, tok postępowania oraz przygotowania do całego przedsięwzięcia. Dzięki pisaniu w pierwszej osobie, odbiorca nie neguje jego postępowania. Wręcz przeciwnie- jesteśmy w stanie odczytać dlaczego tak postąpił....
W najbardziej kulminacyjnym momencie- zmienia się narrator. Docieramy do pamiętnika dziewczyny- poznając przy tym jej odczucia oraz wyjaśnienie takiego- a nie innego postępowania.
Same dialogi pomiędzy bohaterami- odczytywane z obu postaci- dają nam wiele do myślenia.
Sama zaczęłam żałować, że nie miałam tej książki wcześniej w rękach.
Dzięki "doświadczeniu" zawartemu w książce (i nie, nie chodzi mi o samo porwanie ;) ) dostajemy możliwość wykorzystania go w życiu codziennym- zwłaszcza w relacjach damsko-męskich.
Naprawdę godna polecenia nawet pod względem psychologicznym, chociaż jako dreszczowiec... też jest niezła ;)
poniedziałek, 27 kwietnia 2015
miłość jedno/wielostronna
Zakochałam się,
Ponownie, namiętnie, bezgranicznie. Nie lubię tego.
Jest czas kiedy unikam sięgania o nie, żeby móc żyć teraźniejszością... ale nie zawsze się da.
Czasami zostaję zaciągnięta tam siłą... Tak empik we Wrocławiu
A wtedy.... tak, wtedy dotykam, macam, przeglądam i zakochuję się.
Niestety.
Takim oto sposobem po raz kolejny wciągnęłam się bezgranicznie w książkę.
Nie lubię tych stanów.
Nie mogę oderwać się od niej na chwilę.
Zrobić kolacją, obiad, śniadanie, pójść na spacer? O nie... Trzeba dokończyć, zakończyć, dowiedzieć się...
A potem?
Niestety. Potem sięgam po kolejną tego autora- bo skoro jedna była świetna, druga pewnie też będzie.
Na szczęście po paru książkach kończy się ta miłość.
Wygasa samoczynnie jak płonąca świeczka.
Ale niestety ta miłość odbiera mi dobrych parę tygodni... cóż.
Także, aby było wiadomo co robię - tak ostatnio miłuję. A co? O tym napiszę jak skończę ją czytać ;)
Ponownie, namiętnie, bezgranicznie. Nie lubię tego.
Jest czas kiedy unikam sięgania o nie, żeby móc żyć teraźniejszością... ale nie zawsze się da.
Czasami zostaję zaciągnięta tam siłą... Tak empik we Wrocławiu
A wtedy.... tak, wtedy dotykam, macam, przeglądam i zakochuję się.
Niestety.
Takim oto sposobem po raz kolejny wciągnęłam się bezgranicznie w książkę.
Nie lubię tych stanów.
Nie mogę oderwać się od niej na chwilę.
Zrobić kolacją, obiad, śniadanie, pójść na spacer? O nie... Trzeba dokończyć, zakończyć, dowiedzieć się...
A potem?
Niestety. Potem sięgam po kolejną tego autora- bo skoro jedna była świetna, druga pewnie też będzie.
Na szczęście po paru książkach kończy się ta miłość.
Wygasa samoczynnie jak płonąca świeczka.
Ale niestety ta miłość odbiera mi dobrych parę tygodni... cóż.
Także, aby było wiadomo co robię - tak ostatnio miłuję. A co? O tym napiszę jak skończę ją czytać ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)